Raport bitewny – bitwa o strumień La Manche

Starzy nieprzyjaciele znowu zwarli się w bitwie. Dlaczego? Jak śpiewa klasyk: “jak do tego doszło – nie wiem”. Francja i Wielka Brytania ponownie znalazły się w stanie wojny, a do pierwszego lądowego starcia doszło nad niewielkim strumieniem, który lokalni mieszkańcy nazywają nomen omen La Manche.
Zapraszam zatem do raportu bitewnego z bitwy nad jego brzegami 🙂

Moim przeciwnikiem był tym razem Wojtek. Nasze armie liczyły 1500$, a bitwę rozegraliśmy w Bolter.pl, gdzie w niedzielę odbywa się cykliczna impreza pt. “Rozgrzewające kostki wojny”, podczas której można przyjść i zagrać w dowolną grę.

Spośród dwóch dostępnych francuskich armii, wybrałem Armię Orientu. Jej słabością jest brak korpusu kawalerii (tylko dywizje), którym bardzo lubię grać, oraz brak armat gwintowanych systemu La Hitte, więc z konieczności trzeba opierać się na mających mniejszy zasięg “napoleonach”, artylerii górskiej czy armatach morskich.

Wyzwaniem dla Francuzów jest również to, że – jako taktyki kawalerii – nie mogą wybrać osłony armii, co oznacza, że zazwyczaj przeciwnik jako pierwszy opanuje przynajmniej dwa punkty strategiczne. Jak próbowałem sobie poradzić z tym wyzwaniem, możecie przeczytać w opisach zdjęć poniżej.

Moja Armia Orientu składała się z 1 dużego korpusu piechoty (aż 9 pułków piechoty w tym żuawi i Legia Cudzoziemska), samodzielnej dywizji kawalerii lekkiej (2x huzarzy), samodzielnej dywizji kawalerii ciężkiej (2x kirasjerzy) i artylerii rezerwowej armii z artylerią morską (3 baterie). Wodzem naczelnym mojej armii był Saint Arnaud, korpusem piechoty dowodził Canrobert, a artylerią rezerwową armii – Forgeot.

Brytyjska armia była złożona w zupełnie inny sposób. Miała dwa mniej więcej równorzędne korpusy. Pierwszym – nieco silniejszym, dowodził J.H. Grant, drugim – Pennefather, samodzielną dywizją kawalerii – Paget, a artylerią rezerwową armii – Dacres. Wodzem naczelnym był książę Cambridge. Wojtek zagrał Armią Główną, która symuluje armię brytyjską na przełomie lat 50-tych i 60-tych XIX wieku, zatem miał pewną przewagę technologiczną (karabiny gwintowane piechoty, artyleria gwintowana ładowana odtylcowo). Jest to jednak balansowane przez większy koszt punktowy armii.

Przystąpiliśmy do wystawiania terenu. Wygrałem inicjatywę, więc ustawialiśmy teren dla Armii Orientu, co oznaczało dużo wzgórz (super dla artylerii), trochę lasów i pól. Wojtek wystawił strumień, dający osłonę środkowemu punktowi strategicznemu, ja ustawiłem ukośną drogę, łączącą wszystkie 3 punkty i ułatwiającą przeprawę przez niego. Następnie każdy z nas dodał jeszcze po jednej drodze prowadzącej do środkowego punktu strategicznego. Zaczęliśmy wystawiać pozostałe tereny. Moim głównym celem było wystawienie wzgórza, które umożliwi dobre ustawienie mojej artylerii rezerwowej armii, która ma aż 24 zasięgu, a jednocześnie ukrycie podejścia do środkowego punktu strategicznego, najlepiej ustawiając las. To się udało (widoczne na pierwszej fotce, trochę poniżej).

Gdy miałem wybrać taktykę armii, postanowiłem przede wszystkim zrezygnować z obrony swojej podstawy operacyjnej. To, w połączeniu z rozpiską armii sprawiło, że oczywistym wyborem stała się taktyka ofensywna. Liczyłem na zdobycie podstawy przeciwnika, zadanie mu 25% strat i zdobycie 2 punktów strategicznych, co wystarczyłoby do zwycięstwa.

Główny korpus miał uderzyć na jeden z korpusów przeciwnika, liczyłem na to, że będzie on miał przynajmniej dwa korpusy, marzeniem byłoby, gdyby były rozdzielone. Jeśli chodzi o taktykę kawalerii, to wybrałem “miażdżącą szarżę”, która daje dodatkowe punkty zwycięstwa za każdą jednostkę przeciwnika zniszczoną przez moją ciężką kawalerię.

Zgodnie z przewidywaniami Wojtek wybrał taktykę kawalerii “osłona armii” i zajął znacznikiem patrolu punkt strategiczny na środku już na samym początku bitwy.

Początek bitwy, przed wystawieniem znaczników patroli. Widok od strony francuskiej. Zwróć uwagę na dwa wzgórza po “południowej” stronie strumienia (“północ” to górna strona zdjęcia). To one miały być idealną pozycją dla artylerii rezerwowej armii. Jednocześnie las na północ, nieco na lewo miał zapewnić bezpieczne podejście do środkowego punktu strategiczne i górki, która stała obok, a która musiała być miejscem, gdzie zapewne umiejscowi się brytyjska artyleria rezerwowa armii. Ustawiając teren trzeba już myśleć o planie bitwy – jak prawdziwi generałowie 😉 Zatem główny korpus miał ruszać się na lewej flance, przejść przez strumień za lasem i przechodząc przez las uderzyć w kierunku na środkowy punkt strategiczny. Artyleria rezerwowa armii miała wystawić się na wzgórzu na południu i ostrzeliwać od flanki jednostki nieprzyjaciela, które walczyłyby z moim korpusem. Jedna dywizja kawalerii miała osłaniać artylerię rezerwową, druga (kirasjerzy) – wspomagać korpus i w odpowiednim momencie uchwycić też podstawę operacyjną przeciwnika.
1. tura, po ujawnieniu pierwszych jednostek. Czerwone kostki ustawiłem, aby wyznaczyć zasięg, w jakim brytyjski korpus, który ustawił się w centrum, odkrywał moje znaczniki patroli. Dwa moje znaczniki po lewej stronie zdjęcia to korpus główny i dywizja kirasjerów. Chciałem przekroczyć nimi strumień i dopiero potem się odkryć. Co ważne – udało mi się odkryć brytyjski korpus stojący w centrum. Liczył tylko 5 brygad (plus artyleria) i był sam! Od razu w pierwszej turze rozstawiłem artylerię rezerwową armii na wzgórzu. Pierwotnie miała stanąć na tym wzgórzu po prawej, ale uznałem, że tam pojawi się brytyjska kawaleria (bo nie było jej pod znacznikiem w centrum). Znacznik za artylerią ukrywał huzarów.
Artyleria morska na wzgórzu zaczęła skutecznie ostrzeliwać brytyjską artylerię korpusu. Skorzystała z faktu, że stała na wzgórzu, a brytyjska artyleria – nie (wzgórze zapewnia przerzut 2 kostek na podstawkę podczas prowadzenia ognia).
Skuteczny ostrzał rozbił brytyjską artylerię, ale niestety nie doprowadził do jej zniszczenia.
Brytyjski korpus gen. Granta ustawił się frontem ku mojej artylerii rezerwowej armii. Pytanie pozostawało, gdzie jest drugi korpus brytyjski…
Drugi znacznik wystawiony według taktyki kawalerii osłona armii ukrywał brytyjską jazdę: yeomanry i lansjerów (tutaj zastępowani przez kawalerię kolonialną, ale ich figurki dostępne są już w przedsprzedaży).
Gdy brytyjska jazda ujawniła się natychmiast też ujawniłem moich huzarów obok artylerii morskiej. Gdy brytyjska kawaleria przekroczyła strumień i zajęła wzgórze obok mojej artylerii morskiej zaczęli stanowić dla niej bezpośrednie zagrożenie. Zdecydowałem się natychmiast uderzyć – bardzo po francusku 🙂 Co ważne – udało się oskrzydlenie, dzięki czemu drugi pułk huzarów zaatakował flankę yeomanry (Anglikom nie udało się przedłużyć swojej linii przez lansjerów).
Tak to wyglądało, jeśli chodzi o sytuację ogólną. Atak huzarów był jednak ryzykowny, gdyż ogniem wsparła ich brytyjska artyleria rezerwowa. Oznaczało to ogień flankowy przeciwko pierwszemu pułkowi huzarów. Poskutkował on odepchnięciem pierwszego pułku ze sporą dezorganizacją. Szczęśliwie drugi pułk – uderzając od flanki – odepchnął yeomanry, a następnie – w drugiej rundzie walki – rzucił się w pościg i całkowicie zniszczył tę jednostkę.
Pierwszy pułk huzarów odepchnięty ogniem artylerii brytyjskiej, drugi – w pościgu za yeomanry.
Walka nad strumieniem La Manche.
Oczywiście huzarzy łatwo sobie poradzili z osłabionymi już yeomanami, ale wystawili się na atak brytyjskich lansjerów.
Pościg za yeomanry miał też inny skutek – odsłonił znajdujący się między wzgórzami drugi korpus brytyjski (pojawi się na następnym zdjęciu poniżej).
Następna tura. Na jej początku, brytyjscy lansjerzy wpadli na tyły moich huzarów i doprowadzili do ich rozbicia! Walka zatem była korzystna dla mnie, bo został mi osłabiony pułk huzarów i rozbity drugi pułk huzarów, który mogłem jeszcze zebrać, zaś Wojtek stracił już całkowicie yeomanry.
Sami lansjerzy zaś wkrótce zostaną zniszczeni przez ogień mojej artylerii morskiej – wystawili się do mnie tyłem, osłabieni, na ostrzał ze wzgórza (przerzut nieudanych trafień…). To nie mogło się dla nich skończyć dobrze…
Tymczasem zrobiło się ciekawie. Drugi korpus brytyjski nadal był w pewnej odległości – chociaż nie za dużej – od pierwszego. To pozwalało planować atak na pierwszy z nich i potem – jeśli czas pozwoli – na drugi. Każdy osobno! Kłopoty huzarów i pojawienie się korpusu brytyjskiego blisko mojej artylerii rezerwowej sprawiło, że musiałem tu sprowadzić kirasjerów. Pierwotnie mieli wystawić się koło mojego korpusu głównego. Teraz – mieli pomóc osłonić artylerię rezerwową armii, ale i absorbować swoją obecnością drugi korpus Anglików.
Kirasjerzy osłaniają artylerię rezerwową armii.
Uwielbiam ciężką kawalerię, chociaż gra nimi to spora loteria – trudno jest przetrzymać silny ogień piechoty, ale gdy uda się atak flankowy…
“Dawno nie wykonałem tak fajnego manewru oskrzydlającego” pomyślałem sobie. Stało się dokładnie według mojego planu. Duży korpus (9 pułków), wystawił się na flance pojedynczego korpusu brytyjskiego i był osłonięty lasem przed ogniem artylerii brytyjskiej ze wzgórza (po prawej).
Mam nadzieję, że teraz – na tym przykładzie – rozumiecie lepiej, jak ważne jest planowanie bitwy już na etapie rozstawiania terenów? Oczywiście bitwa, jak to bitwa – przynosi niespodzianki 🙂
…i tą niespodzianką było zachowanie generała Canroberta!
W “Bogowie Wojny: Lee” generałowie niższego szczebla nie zawsze wykonują to, co sobie wódz naczelny wymyśli. Mają swoje charaktery i czasami podejmują decyzje zgodne z własnym sumieniem. A Ty Graczu, jako Wódz Naczelny, musisz sobie z tym radzić.
Canrobert nie zdał testu rozkazu (1 sukces na 6 użytych kostek!), a ze względu na jego cechę specjalną musiałem losować – czy zachowa się jak generał ostrożny, czy agresywny. Wyszło na to pierwsze – najgorzej jak mogło być! Canrobert wycofał większość jednostek na drugą stronę strumienia – dokładnie odwrotnie, niż to, co chciałem wykonać! Widać generał uznał, że musi zachować styczność z centrum armii…
Merde!
Bohaterski generał Canrobert…
Drugi korpus brytyjski zdecydował się podjąć działania i przejść powoli przez strumień. Moi huzarzy próbowali atakować, ale jeden pułk został “rozstrzelany” (zniszczony) przez ogień piechoty i artylerii. Drugi zrejterował po chwili.
Na tym wzgórzu, jeśli pamiętacie, stała moja artyleria rezerwowa armii. Przez kilka tur wymieniała ona ogień z trzema podstawkami (6 baterii) artylerii brytyjskiej – nawet całkiem skutecznie. Ponosiła straty, ale udawało mi się zbierać jednostkę. Aż w końcu została zniszczona skoncentrowanym ogniem brytyjskich dział. Na południe od strumienia zostali tylko kirasjerzy i osłabiony pułk huzarów… Kryzys w bitwie.
Kolejna tura. Niestety straciłem cenny czas przez niezdany rozkaz Canroberta, przez co brytyjski korpus zdążył zmienić front i ustawić się za murem – ale trzeba było się otrząsnąć i nacierać dalej!

PS. Warto zwrócić uwagę na ustawienie brytyjskiej piechoty widoczne na zdjęciu: brygada na górze nie ma jednostki wspierającej z tyłu. Oznaczało to, że gdybym też zaatakował brygadę, która wspierała ją od flanki (ta na środku brytyjskiego szyku), to nie mogłaby przedłużyć linii, żeby zapobiec ewentualnemu oskrzydleniu. Jednakże ustawienie z tyłu tej brygady oznaczałoby, że stanęła by ona na górce i zasłoniła widok artylerii, która musiałaby się przemieścić i albo schowałaby się z tyłu i nie mogła wspierać ogniem, albo ustawiła bardziej na północ, będąc narażoną na atak mojej piechoty. Takie to ciekawe dylematy ustawiania jednostek w szyku mają w “Lee” generałowie 🙂

Tymczasem mój korpus zgromadził się w lesie, za wyjątkiem 3. dywizji (na samej górze), która miała do przejścia najdłuższy dystans.
Francuski korpus w pełnej krasie. 3 dywizje po 3 pułki w każdym
(Pułk i brygada w grze to pojęcia wymienne – zależne od organizacji w różnych armiach. Np. francuski pułk liczył koło 2000 żołnierzy, a brygada armii Unii , czy Konfederacji średnio 1500. Jedna podstawka w grze to najczęściej 1500-2000 żołnierzy).
Na czele korpusu widoczna Legia Cudzoziemska i żuawi.
Następna tura. Atak mojego korpusu Canroberta na korpus Granta. Zrobiłem dokładnie to, o czym pisałem kilka zdjęć wcześniej: wykorzystałem brak wsparcia brygady brytyjskiej i ją oflankowałem. Na tym zdjęciu już jej nie ma – została zniszczona (walczyła z żuawami, którzy są widoczni w centrum szyku francuskiego). Na jej miejscu stoją zaś (bokiem) dwie brygady, które w drugiej rundzie kontynuowały atak na flankę. Nie przyniósł on jednak sukcesu – jednostki pozostały związane walką. Nie udał się również atak Legii Cudzoziemskiej – jak widać na dole zdjęcia została odparta.
Po zakończeniu drugiej rundy walki Wojtek mógł wykonać swój rozkaz, który zdał w reakcji na moje ataki – i przystąpił do kontrataków. Piechota w kaskach próbowała oskrzydlenia ale zostało one powstrzymane moim przedłużeniem linii (porównajcie z poprzednią fotką). Walka zakończyła się wielkim powodzeniem Francuzów. Rozbiłem brytyjską brygadę, która atakowała mój pułk po lewej stronie (obok piechoty w kaskach).
W drugiej rundzie walki francuski pułk wyszedł na flankę brytyjskiej piechoty w hełmach korkowych.
Brytyjska piechota poniosła duże straty (kostka pokazuje, że straciła już 3 punkty zwartości, a to jeszcze nie wszystkie rzuty kostką…) i ostatecznie została zniszczona. Oznaczało to, że Grantowi z 5 brygad korpusu pozostały już tylko 2. Sukces!
Sytuacja po zniszczeniu brytyjskiej brygady w hełmach korkowych.
Drugi pułk huzarów zbierał się powoli w pobliżu mojej podstawy operacyjnej.
Pozostał problem korpusu Pennefathera. Nie miałem już artylerii rezerwowej (a Pennefather miał 2 baterie Armstrongów), więc musiałem “coś zrobić”, żeby spróbować go powstrzymać od skierowania się na pomoc Grantowi i osłony środkowego punktu strategicznego. Kirasjerzy musieli wykonać uderzenie. Flankę Wojtka oslaniało VRC, które – jako jednostka operująca w szyku rozproszonym – było bardziej narażone na atak jazdy. Wykorzystałem to. Co prawda nie udało się oskrzydlenie, ale atak frontalny mógł być wystarczający…
Czy kirasjerzy wytrzymają ogień piechoty? Tak! Wytrzymali i zniszczyli całkowicie brygadę VRC, siekąc kogo popadnie.
Wojtek nie zdecydował się na kontratak, który oddaliłby go od Granta i punktu strategicznego.
To była już 6 tura. Już 6 tura! Ach ten czas! Niestety niezdany rozkaz przez Canroberta zabrał jedną cenną turę i opóźnił atak. Nie mogłem zrealizować w pełni planu, tak jak pierwotnie chciałem. Stanąłem przed dylematem: czy wydać rozkaz natarcia i zniszczyć korpus Granta do końca, czy wydać rozkaz “marsz” i spróbować dojść 3. dywizją do podstawy operacyjnej przeciwnika (co było jednym z moich celów bitwy, wynikającym z taktyk armii)?
Zdecydowałem się na to pierwsze rozwiązanie. Do podstawy operacyjnej Brytyjczyków było jeszcze daleko i nie było pewności, że uda się ją zająć w jednym ruchu. Liczyłem więc na to, że uda mi się zadać Wojtkowi jak największe straty – może doprowadzić do załamania morale jego armii i w ten sposób zdobyć więcej punktów zwycięstwa.
Korpus wykonał zatem natarcie. Legia i żuawi je poprowadzili i całkowicie zniszczyli pozostałe jednostki korpusu Granta. Wojtkowi w tym rejonie pozostała tylko artyleria rezerwy armii stojąca na wzgórzu, na którą jeden z pułków wykonał nieudany atak. No może nie do końca nieudany, bo nie pozwolił jej wspierać ogniem swojej piechoty. Niestety artyleria Pennefathera wykończyła ogniem jeden z moich pułków (ten, który wcześniej walczył z piechotą w hełmach korkowych), który jako jedyny był na tyle blisko, żeby móc dojść do środkowego punktu strategicznego.
Sytuacja na koniec bitwy. Korpus Pennefathera przemieścił się na środek pola bitwy, trzymając punkt strategiczny w centrum. Kirasjerzy czekali za wzgórzem, nie ważąc się zaatakować przez strumień na jednostki na polu.
Z korpusu Granta, została tylko artyleria korpuśna Brytyjczyków (plus stojąca obok rezerwowa armii). Morale armii Wojtka spadło do chwiejnego – poziom od załamania.

– Merde! – mógłbym powiedzieć, gdyby nie to, że super nam się grało i obaj byliśmy w bardzo dobrych humorach.

Na koniec bitwy mogliśmy ujawnić nasze taktyki armii, które definiują cele, które należy wykonać i za które dostaje się najwięcej punktów.

Wojtek miał taktykę defensywą. Zrealizował z niej dwa cele – utrzymał własną podstawę operacyjną i utrzymał przynajmniej dwa punkty strategiczne (środkowy i ten po prawej u góry). Oznaczało to zdobycie 50% wartości punktowej swojej armii (gdyby zrealizował 3 cele – poniósł mniejsze straty – to byłoby to 100%). Punkty liczymy od pozostałych na polu bitwy jednostek. Wojtkowi zostało 6 oddziałów, więc zdobył… 3 punkty. Do tego doliczyliśmy kilka punktów za moje jednostki, które zniszczył, oraz mojego generała, który poległ w trakcie szarży huzarów. Plus jeszcze 1 punkt za “długi karciane” – specjalną cechę Francuzów: Przeciwnik dostaje 1 punkt, jeśli skontruję moją kartą jego kartę. Napoleon III bowiem lubił fundusze wojskowe przeznaczać na spłatę długów karcianych (swoich i swoich przyjaciół)… 😉

Ja wybrałem taktykę agresywną i… zrealizowałem tylko jeden cel, zniszczyłem przynajmniej 25% jednostek przeciwnika. To za mało, żeby zdobyć punkty (każda taktyka opisuje ile celów trzeba zrealizować, żeby zdobyć punkty) . Nie zająłem ponad połowy punktów strategicznych, nie zająłem podstawy operacyjnej przeciwnika, nie rozbiłem jego morale…

Zatem porażka? Nie. Uratowało mnie zniszczenie korpusu Granta, a dokładniej: punkty za zniszczone jednostki. Do tego 3 punkty za poniesienie mniejszych strat w bitwie i 1 punkt za taktykę kawalerii “miażdżąca szarża” – kirasjerzy zniszczyli VRC.

Po podliczeniu okazało się, że mam 4 punkty przewagi, co oznaczało minimalne zwycięstwo (prawie, że remis…).

Mam nadzieję, że tym raportem bitewnym przybliżyliśmy nie tylko sposób rozgrywki w “Lee”, ale także dylematy taktyczne, jakie stoją przed Tobą jako wodzem naczelnym całej armii.

Powodzenia w Twoich bitwach!